Wakacje z Bogiem w Karpaczu 2019
Naszą podróż rozpoczęliśmy od Mszy Świętej o godzinie 7.00 w kościele parafialnym w Nowej Wsi. Nieco zaspani, ale radośni, po spakowaniu walizek wsiedliśmy do autokaru, którym po 8 godzinach jazdy dotarliśmy do Willi „Koala” w Karpaczu, gdzie mieszkaliśmy przez cały ten czas. Po obiadokolacji, przedstawieniu regulaminu i zasad panujących na wyjeździe oraz wymyśleniu nazw pokoi, wybraliśmy się na dłuuuuugi spacer po okolicy, która okazała się być bardzo malownicza. Od razu zgodnie stwierdziliśmy, że bardzo nam się to miasto podoba. Wieczorem nikt z nas nie miał problemu ze spaniem. Wiedzieliśmy, że rano czeka nas bardzo dużo atrakcji.
Następnego dnia po przyjeździe wybraliśmy się do Krzeszowa, do Pocysterskiego Opactwa z Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, gdzie wraz z przewodnikiem zwiedziliśmy opactwo, podziwialiśmy niesamowite freski, poznaliśmy historię tego miejsca, które istnieje już od XIII wieku. Tego samego dnia zwiedziliśmy Zamek Książ w Wałbrzychu, który wywarł na nas ogromne wrażenie. Jest to trzeci co do wielkości zamek w Polsce, ale tylko jego część udostępniona jest do zwiedzania. Nam udało się nie tylko zobaczyć zamek, ale również część podziemi i korytarze, które w czasie II wojny światowej były drążone w skale pod Książem.
Po powrocie mieliśmy czas na przygotowanie występu na „Mam talent”. Każdy z nas przedstawił siebie i swój talent, dzięki czemu mogliśmy się lepiej poznać i zintegrować. Pokazało to, jak różni jesteśmy i jak różne mamy pasje. Był taniec, śpiew, malarstwo, kabaret, a nawet układ gimnastyczny i pokaz judo. Świetnie się przy tym bawiliśmy, a na koniec wszyscy zatańczyliśmy belgijkę. Wieczór spędziliśmy razem z klerykiem Robertem, jednym z naszych wychowawców, który opowiadał nam o życiu w krakowskim seminarium, czego się uczy, jak wygląda jego dzień, a na koniec odpowiadał na nasze (trudne niekiedy) pytania. Było to dla nas bardzo owocne spotkanie, bo pozwoliło zrozumieć lepiej wiele spraw związanych z naszą wiarą i prowadziło do dalszych poszukiwań odpowiedzi na nurtujące nas wątpliwości.
Środa była najcieplejszym dniem w czasie naszego całego pobytu w Karpaczu. Postanowiliśmy, więc się ochłodzić na wodach termalnych w Cieplicach, w Jeleniej Górze. Jest tam ogromny park wodny, w którym spędziliśmy cały dzień. Bawiliśmy się na zjeżdżalniach, odpoczywaliśmy w jacuzzi, kąpaliśmy się w basenach, nawet tych zewnętrznych. Świetnie było spędzić tak upalny dzień w takim miejscu. Po tak intensywnym czasie wieczorem zorganizowaliśmy sobie kino i obejrzeliśmy film pt. „Jak wytresować smoka 3”. Z zaciekawieniem oglądali go zarówno młodsi, jak i starsi. Tego dnia szybko położyliśmy się do łóżek, bo kolejny dzień miał być bardzo interesujący.
Czwartek był dniem szczególnym. Przekroczyliśmy granicę i pojechaliśmy do naszych sąsiadów, do Czech, do miejscowości Adrspach. Zwiedzaliśmy tam Skalne Miasto, ogromne formacje skalne, które powstały w wyniku działania natury. Byliśmy pod wrażeniem ich rozmiarów i różnego rodzaju formy. Płynęliśmy tam również łódką po niewielkim jeziorku, z którym związane jest wiele legend. Widzieliśmy z pokładu niezwykły skalny wodospad. Wszystko co tam zobaczyliśmy było dla nas niezwykłe. Od pana przewodnika dowiedzieliśmy się bardzo dużo o Skalnym Mieście, skałach, roślinach, zwierzętach tam występujących, ale też o samych Czechach, kulturze, historii, kuchni tego państwa. Na pewno będzie to dla nas przydatne na lekcje historii i przyrody. Dla wielu z nas była to pierwsza wizyta za granicą, którą na pewno na długo zapamiętamy.
Wieczór spędziliśmy na orliku, gdzie rozegraliśmy towarzyski mecz piłki nożnej. Pomimo tego, że niewielu z nas potrafi dobrze kopać piłkę, każdy dobrze się bawił, czy to grając, czy dopingując grających. Po takim wieczorze pełnym emocji nie trudno zasnąć, czekając na kolejny dzień.
Piątek był dniem na regenerację sił. Rano pojechaliśmy na krótką wycieczkę do miejscowości Kowary, gdzie znajduje się park miniatur. Można tam oglądać miniatury budowli znajdujących się na terenie Dolnego Śląska, nie tylko tych najsławniejszych, otwartych do zwiedzania dla turystów, ale też takich, które obecnie są zapomniane lub popadły w ruinę. Wszystkie miniatury przedstawiają budynki z lat ich świetności. Widzieliśmy kościoły, zamki, starówki miast, ratusze. Była to szybka wycieczka po najważniejszych punktach obszaru na którym byliśmy. Nie trzeba było jechać wielu godzin, by zobaczyć je wszystkie.
Po zwiedzeniu parku przejechaliśmy kawałeczek i znaleźliśmy się w sztolniach w Kowarach. Jest to nieczynna kopalnia uranu, obecnie udostępniona do zwiedzania dla turystów. Znajduje się tam multimedialne muzeum, gdzie można dowiedzieć się jak wyglądała praca górników, dlaczego akurat tam powstała ta kopalnia oraz jaki związek mają Kowary z komunizmem. Można było tam podziwiać różnego rodzaju sprzęty górnicze i minerały. Najbardziej zaciekawił nas sam wygląd kopalni oraz jej niesamowita historia.
Po powrocie z Kowar daliśmy sobie czas wolny na ośrodku. Każdy z nas znalazł sobie jakieś zajęcie. Mogliśmy rozmawiać, czytać, oglądać, drzemać. Po tak intensywnych dniach każdemu z nas należała się odrobina odpoczynku, by zebrać siły na kolejne dni, a wieczorem wybraliśmy się znowu na orlika. Tym razem zorganizowaliśmy zawody w przeciąganiu liny. Mogliśmy sprawdzić swoją siłę, zmierzyć się między sobą, a nawet z naszymi wychowawcami. Wieczorem wcześnie poszliśmy spać, bo kolejnego dnia czekała nas długa podróż...
W sobotę wstaliśmy zaraz po wschodzie Słońca i ruszyliśmy do Wrocławia. Po trzech godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od wrocławskiego ZOO, które jest najstarszym w Polsce, a trzecim na świecie co do ilości zwierząt. Można ich tam oglądać ponad 10 500. Widzieliśmy słonie, żyrafy, tygrysy, hipopotamy, ale też bardziej egzotyczne zwierzęta jak na przykład latające wiewiórki czy jadowite pająki. Na terenie ogrodu botanicznego znajduje się też Afrykarium, które też udało się nam zobaczyć. Jest to miejsce unikalne na skalę światową, bo przedstawia różne ekosystemu wodne Afryki. Można tam zobaczyć zwierzęta, które żyją w wodzie w Afryce, ale nie tylko ryby. Były tam też ptaki, antylopy, mrówniki, golce, o istnieniu wielu tych gatunków nie mieliśmy nawet pojęcia. ZOO było dla nas wielskim przeżyciem, ale to nie był koniec atrakcji. Po wyjściu z ogrodu botanicznego popłynęliśmy łódką przez Odrę na drugi koniec Wrocławia, na starą część. Tam zwiedzaliśmy miasto. Byliśmy na Uniwersytecie Wrocławskim, w kościele garnizonowym, katerze, ratuszu. Na rynku był czas wolny. Mogliśmy podziwiać niesamowitą architekturę tego miejsca, kupić pamiątki, czy po prostu odpocząć. W czasie naszej wyprawy do tego pięknego miejsca szukaliśmy sławnych wrocławskich krasnali. Udało nam się kilka znaleźć, a nawet zrobić sobie z nimi zdjęcie. Poznaliśmy też legendy o tym, dlaczego we Wrocławiu te baśniowe stworzenia postanowiły zamieszkać i jaki mają związek z tym miastem. To była niesamowita podróż. Większość z nas postanowiła jeszcze kiedyś odwiedzić i ZOO i sam Wrocław, bo jest tam co robić i co zwiedzać. My niestety musieliśmy zostawić miasto krasnali i wrócić do Karpacza.
Po przyjeździe poszliśmy na boisko, gdzie każdy znalazł coś do roboty dla siebie. Była siatkówka, piłka nożna, badminton, gra w „ziemniaka”, ale też kredki, kartki, pisaki. Wszyscy dobrze się bawiliśmy wspólnie spędzając czas. Tego dnia dość długo byliśmy na Orliku, ale w końcu kolejnego dnia była niedziela i nie trzeba było tak wcześnie wstać.
Niedziela jest dniem świętym, dlatego rano odświętnie ubrani poszliśmy do centrum Karpacza, do kościoła na Mszę Świętą. Włączyliśmy się w liturgię. Ministranci i lektorzy dołączyli do tamtejszej służby liturgicznej, a scholka uświetniła tę Mszę swoim śpiewem. Zostaliśmy tam bardzo serdecznie przyjęci przez księdza proboszcza, który podziękował nam za udział w Eucharystii, zapewnił o modlitwie za nas wszystkich, a na koniec wręczył drobne upominki każdemu z nas. Po Mszy Świętej wróciliśmy do ośrodka, gdzie po obiedzie odbył się konkurs wiedzy biblijnej. Co to były za emocje! W konkursie wzięła udział scholka, ministranci, dziewczyny i chłopcy z grupy „Echo”. Podzieleni na cztery zespoły odpowiadali na specjalnie przygotowane pytania z Ewangelii świętego Marka. Najlepsi okazali się ministranci, którzy na większość zadawanych im pytań odpowiedzieli poprawnie. Wykazali się ogromną wiedzą i zaangażowaniem, za co zostali nagrodzeni. Dzień ten spędziliśmy spokojnie, odpoczywając po całym tygodniu wrażeń i wycieczek.
Ostatni dzień naszego pobytu w Karpaczu spędziliśmy na bliższym poznaniu tej miejscowości. Pojechaliśmy do świątyni Wang, największego zabytku tego miasta. Jest to kościół protestancki z XII wieku przeniesiony w 1842 roku z Norwegii do Karpacza z polecenia króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV. Tam poznaliśmy niesamowitą historię tego budynku, ale także jego drogę w Karkonosze i sposób w jaki tam się znalazł. Było to dla nas zetknięcie z innym wyznaniem, dlatego po wizycie w świątyni Wang zrodziło się wiele pytań dotyczących protestantyzmu. Na wszystkie cierpliwie odpowiadał kleryk Robert w czasie spaceru ze świątyni do miasta. Przeszliśmy przez górną część miasta, prawie cały czas podziwiając Śnieżkę i inne góry Karkonoszy, szliśmy przez zaporę na Łomnicy, czyli głównej rzece Karpacza, a na koniec wycieczki w centrum miasta mieliśmy czas wolny, by kupić pamiątki z miejsca, w którym spędziliśmy tak niezwykły czas.
Po powrocie nadeszła chwila pakowania walizek, sprzątania pokoi i robienia porządków. Po kolacji spotkaliśmy się wszyscy razem by podsumować wyjazd. Było rozstrzygnięcie „Mam talent”, konkursu na czystość pokoi, konkursu biblijnego. Był też czas podziękowań dla kadry, pani Ewy, pana Marcina, Dominiki, kleryka Roberta. Podziękowaliśmy też panu Marcinowi, ratownikowi medycznemu, który czuwał przez cały wyjazd nad naszym zdrowiem i samopoczuciem i oczywiście księdzu Wojciechowi, kierownikowi wyjazdu, dzięki któremu mieliśmy możliwość odwiedzenia Karpacza i poznania tak wielu ciekawych miejsc.
Nie mogliśmy zapomnieć w naszych podziękowaniach o paniach kucharkach, które przez cały pobyt w ośrodku „Koala” gotowały dla nas przepyszne posiłki. Na koniec były wspólne śpiewy i ostatnia „belgijka”. Trochę żal się nam zrobiło, że już trzeba wracać do domu, ale czas spędzony razem w Karpaczu będzie dla nas niezapomniany.
We wtorek spojrzeliśmy ostatni raz na Śnieżkę i ruszyliśmy w podróż powrotną do domu. Po 7 godzinach jazdy byliśmy już w ukochanej Nowej Wsi i choć fajnie było spędzić czas w Karpaczu, razem ze znajomymi i przyjaciółmi, to na widok rodziców też pojawił się uśmiech. Jedno jest pewne. Ten wyjazd będziemy wspominać jeszcze przez długi czas.
Oczywiście ważnym elementem każdego dnia była dla nas Msza Święta, którą codziennie odprawiał dla nas ksiądz Wojciech. Mieliśmy możliwość włączyć się w przygotowanie Eucharystii. Czytaliśmy czytania, modlitwę wiernych, śpiewaliśmy psalm. Dla wielu z nas była to pierwsza okazja, żeby w taki sposób uczestniczyć w liturgii i żeby zobaczyć z bliska, co tak właściwie dzieje się na ołtarzu. Ważna była też dla nas modlitwa wieczorna. Śpiewaliśmy o godz. 21 Apel Jasnogórski. Codziennie dziękowaliśmy Panu Bogu za to, co nas spotykało, za miejsce, gdzie mogliśmy być i za ludzi, którzy nas otaczali, za siebie nawzajem, a naprawdę mieliśmy za co być wdzięczni.
Podczas tego wyjazdu kontynuowaliśmy też zeszłoroczną tradycję „Cichego przyjaciela”. Codziennie losowaliśmy karteczkę z imieniem osoby, dla której tego dnia mieliśmy być szczególnie mili, uczynni i pomocni. Cała zabawa polegała na tym, żeby ta osoba nie dowiedziała się, że jest dla nas cichym przyjacielem. Dzięki temu każdego dnia dawaliśmy sobie nawzajem dużo radości, a nawet niekiedy jakaś czekolada znalazła się pod poduszką... Dzięki temu mieliśmy okazję porozmawiać i lepiej się poznać.
Ten wyjazd był wielkim przedsięwzięciem nie tylko logistycznym, ale i finansowym. Nie udało by się zorganizować tego wyjazdu, gdyby nie wielu, wielu dobrych ludzi, ich pomoc i zaangażowanie. Ciężko byłoby wymienić tutaj ich wszystkich z imienia i nazwiska, ale podziękowania należą się dla rodziców, którzy co miesiąc piekli ciasto, pakowali je, a później sprzedawali w niedzielę by zmniejszyć koszt wyjazdu dzieciaków oraz dla każdego, kto taką gotową paczuszkę kupił i (mamy nadzieję) ze smakiem zjadł. Szczególne podziękowania kierujemy do sponsorów, którzy odpowiedzieli na naszą prośbę i wsparli nasz wyjazd finansowo. Dzięki temu mogliśmy zapewnić wyjeżdżającym aż tyle atrakcji, w tak różnych miejscach Dolnego Śląska, a nawet Czech. Dziękujemy za wsparcie finansowe i okazane serce. Zapewniamy o naszej pamięci i modlitwie.
Wyjazd do Karpacza był niezapomniany przeżyciem dla dzieciaków i młodzieży. A co za rok? Plany powoli już się rodzą, ale na razie niech to będzie tajemnica...
autor tekstu: Dominika Żmudka